Zadziwia mnie, jak wiele może być różnych reakcji ludzi na tę samą sytuację. Reakcja na coś jest niczym innym, jak tym, co w Tobie tam gdzieś głęboko siedzi i czeka na odpowiedni moment, żeby wyjść z szafy, często przez spróchniałe, nadgryzione kornikami drzwi. Bo prędzej czy później to się dobije, wywierci dziurę i wyjdzie na zewnątrz, jak czeski Krecik, który często się dokopywał, nie tam, gdzie trzeba, ale cóż na powierzchnię wyszedł i trzeba było coś z tym dalej zrobić.

Jak wiele zależy od Twojego nastawienia i spojrzenia na świat? Możesz widzieć wszędzie albo niekończące się możliwości do super życia, albo niekończące się problemy i kłody, o które będziesz się potykać, a przy tym jeszcze złamiesz sobie małego palca u stopy i wbijesz sobie drzazgę. To już totalna „tragedy”, czyż nie?

Kiedy teraz patrzę na siebie i swoje reakcje na przestrzeni czasu, która wręcz wydaje mi się kosmiczna, jakbym przywoływała na myśl jakieś poprzednie życie, w dodatku faktycznie, życie jakby na innej planecie z zielonymi ludkami, tak odległe, że mam wrażenie, że przeskoczyłam z Marsa na Wenus.

W moim postrzeganiu wszyscy byli idiotami, pogoda zawsze była nie taka, słońce świeciło nie pod tym kątem, co trzeba, gwiazdy układały się jakoś tak dziwnie, trawa była niewystarczająco zielona, a ja się czułam nijaka. Ale przeszłam transformację, zrzuciłam stary pancerz, pogrzebałam go niemal żywcem i zamieniłam się w larwę, która czeka na to, aż będzie pięknym motylem. I zaczęłam inaczej postrzegać świat. Zorientowałam się, że moje reakcje były tym, co mi siedzi w środku, co mi w duszy gra, a trzeba przyznać, że na tamten moment nie były to symfonie Beethovena, tylko jakiś marny koncert drących się kotów w czasie marcowania. 

Kto tak nie miał, niech rzuci kamieniem… albo i nie, dla bezpieczeństwa wystarczy ręka w górę…

I tak oto na co dzień jestem świadkiem reakcji nie tylko własnych, ale i innych ludzi, które wręcz uwielbiam obserwować. Toż to taka czasami komedia, tragedia albo tragikomedia. Każdy zobaczy w tym co innego, to co akurat jest mu w danym momencie najbliższe i najbardziej znane.

I tak, widzę osobę przechodzącą przez przejście dla pieszych, właśnie, dla pieszych nie dla aut, a tu nagle sruuuu, przed nosem tegoż oto jegomościa przejeżdża mu mercedes, prawie robiąc mu pedicure (oby tylko).

A ten wyzywa go „Ty idioto! Patrz, jak jeździsz, myślisz, że wozisz się mercedesem, to Ci wolno! Mało mnie nie przejechał, drań jeden”. Kierowca przejechał, chyba nawet nie zauważył tego gościa… I na drugi dzień, o dziwo, widzę taką samą sytuację, ale z zupełnie inną reakcją, jakbym przeniosła się do innej rzeczywistości.

Tym razem, to starsza kobieta, która ze spokojem (sama do siebie!) mówi: „Dziękuję, że nic mi się nie stało, jestem bezpieczna, to piękny dzień”. Miałam ochotę przybić jej piątkę i odprawić taniec na cześć czegokolwiek. ”Mój człowiek”, myślę sobie. Teraz też tak reaguję, bo nie zmienię tego, co akurat teraz się wydarzyło. Kiedyś pewnie jeszcze bym goniła tego typka, co mi przejechał przed nosem i wyzwała go w każdym możliwym znanym mi języku (a znam ich kilka, więc trochę by to trwało). Teraz jestem wdzięczna za to, że coś czuwa nade mną i że te ułamki sekund spowodowały, że jednak dokładnie w tej nanosekundzie, nie znalazłam się tam, gdzie nie powinnam.

Kolejna sytuacja — przyjaciółka, która daje lekcje angielskiego dla dzieci, opowiada mi jak zareagowały dwie matki, którym, z różnych powodów, musiała odmówić udzielania korepetycji ich synom. Jedna wysłała jej wiadomość, która aż kipiała żalem, złością i zachęcała do wpadnięcia w poczucie winy. Że co ona teraz zrobi, że nikogo nie znajdzie, że na nią liczyła, że to, że tamto. Mimo, że na nic się nie umawiały, a osób, które mogła polecić moja przyjaciółka, było kilka.

Druga, przeciwległy biegun, totalnie inna rzeczywistość, jakby ta pierwsza była z nieprzyjaznego Marsa (nie wiem, nie byłam, ale byłam na Lanzarote — miejscami jest co najmniej bardzo podobnie), a ta druga z Wenus (jakoś księżniczka z Wenus kojarzy mi się znacznie bardziej przyjaźnie, do tego jest ładną blondynką). Pisze, żeby moja przyjaciółka się nie przejmowała, że rozumie i że i tak dziękuje jej bardzo za poświęcony czas i pomoc i że życzy jej wszystkiego wspaniałego w jej planach.

What??? No właśnie, jest to niesamowite, że każda sytuacja może wywołać u Ciebie reakcję i to tylko od Ciebie zależy, jak w danym momencie się do tego odniesiesz i czy w ogóle zdecydujesz się wykonać jakiś krok, czy też uszanować swoją energię i nie psioczyć na innych. A zamiast tego spojrzeć na nich, w szacunku, jak na samych siebie. Jednocześnie dziękując i będąc wdzięcznym za to, że właśnie np. ten samochód jednak na Ciebie nie wpadł i że jesteś cała i zdrowa, bo to tylko świadectwo tego, że wszystko układa Ci się dobrze i pomyślnie. Że może skrzydła jakiegoś anioła, czy też innego stwora, czuwają nad Tobą, a Ty, masz dwie drogi do wyboru.

Wkurzać się, tracić energię, przestraszyć tego Twojego Opiekuna i spotykać jeszcze więcej idiotów na swojej drodze. Opcja druga, którą najbardziej polecam — odnosić się do wszystkich z szacunkiem i życzliwością, mimo że wydaje Ci się, że co poniektórzy na to nie zasługują. Oni może nie, ale Ty tak, zasługujesz na szacunek od samej siebie i im więcej takiej postawy w życiu, tym więcej sytuacji, które wnoszą dobro do Twojego życia.

Potwierdzone, sprawdzone. Gorąco polecam.

Czytaj także: Nigdy nie mów nigdy

UDOSTĘPNIJ

Używamy plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z Internetu. Zgadzając się, zgadzasz się na użycie plików cookie zgodnie z naszą polityką plików cookie.

Close Popup
Privacy Settings saved!
Ustawienie prywatności

When you visit any web site, it may store or retrieve information on your browser, mostly in the form of cookies. Control your personal Cookie Services here.

These cookies are necessary for the website to function and cannot be switched off in our systems.

Technical Cookies
In order to use this website we use the following technically required cookies
  • wordpress_test_cookie
  • wordpress_logged_in_
  • wordpress_sec

Odrzuć
Zapisz
Zaakceptuj