Wolność Edwarda Stachury
Wolność Edwarda Stachury wydaje się być dla niego samego bezcenna. Udowadniał to pisząc, żyjąc i umierając. Opracowane przez Pachockiego materiały, do których obecnie możemy sięgnąć, obejmują m.in. zredagowane przez badacza „Listy do pisarzy”, „Listy do Danuty Pawłowskiej” oraz dwutomowe „Dzienniki: zeszyty podróżne”, wszystkie autorstwa Edwarda Stachury. Stanowią one cenne uzupełnienie dotychczas wydanej prozy i poezji autora „Siekierezady”, pozwalając lepiej zrozumieć zarówno jego spuściznę, jak też postać twórcy, zaliczanego często do jednego z powojennych „poetów przeklętych”, a równocześnie tak odosobnionego oraz oryginalnego w swoich artystycznych wyborach.
W sidłach stereotypu
Od śmierci Edwarda Stachury minęło już ponad 40 lat. Jego debiutancki tom opowiadań, „Jeden dzień” szybko znalazł grono entuzjastycznych odbiorców. Jednak pisarz nie uniknął także polemizujących i krytycznych komentarzy, a także niezrozumienia, które zaowocowało szeregiem stereotypowych ocen. Wiele z nich przetrwało samego twórcę, przypisując mu w oczach przyszłych czytelników rolę „bożego prostaczka” czy „świętego Franciszka w dżinsach”. Sądy takie wynikały przede wszystkim z pobieżnej lektury, niezrozumienia pewnych zabiegów literackich, a czasem programowej niechęci do tekstów, które nie wpisywały się w lansowany ówcześnie ideał człowieka i obywatela. Ponad wszelką wątpliwość podmiot literacki autora „Całej jaskrawości” to ktoś, kto nie chciał i nie potrafił podporządkować się zarówno narzucanym przez społeczeństwo konwencjom, jak również nieuchronności końca istnienia. Skutkiem tej kontestacji będzie przemiana, którą przechodzi nie tylko jego bohater, ale i sam Stachura. Coraz bardziej dystansując się od ludzi, wkracza na ścieżkę jako człowiek-nikt, na której przez pewien czas zdaje się odnajdywać sens oraz spokój. Wolność Edwarda Stachury nabiera tu rozpędu.
Łagodny buntownik
W ten sposób pisarz definiował samego siebie dodając, że czuje się buntownikiem najłagodniejszym z możliwych, lecz jednak krańcowym, bezkompromisowym w życiu i w sztuce. Stawiając na „krańcowość”, nie uznawał półśrodków, buntował się przeciw pozorom oraz zakłamaniu. I choć równie wytrwale, co bezskutecznie, protestował przeciw narzuconej mu formule „życiopisania”, łączącej jego egzystencję i twórczość w rzekomo nierozerwalny sposób, w swoich opowiadaniach i powieściach wyposażał narratora-bohatera w szereg cech autorskich, trudno zatem dziwić się czytelnikom, że podążyli za tak oczywistym tropem.
Stachura w XXI wieku
Gdyby Sted, jak nazywali go niektórzy przyjaciele, dożył 2021 roku, miałby teraz 84 lata. Jego czytelnikom zapewne niełatwo wyobrazić go sobie w tym wieku – choć przerwał swoje życie, będąc ponad czterdziestoletnim mężczyzną, pamiętamy go jako chłopaka z plecakiem i gitarą, kogoś, kto wysoko cenił własną sprawność fizyczną i buntował się nie tylko przeciwko śmierci, ale i nieuchronnemu procesowi starzenia. Wolność Edwarda Stachury była dla niego sprawą nadrzędną. Równocześnie potrafił jednak doświadczać piękna niemal każdej z trwających chwil, czego od dziesięcioleci, z lepszym lub gorszym skutkiem, próbują nas nauczyć podręczniki, warsztaty, kursy i sesje, których celem jest pomoc współczesnemu człowiekowi w osiągnięciu dobrostanu psychicznego.