Czy naprawdę trzeba rezygnować z kawałka siebie, żeby być „tą idealną” partnerką? A może bliskość zaczyna się właśnie tam, gdzie odważysz się powiedzieć „potrzebuję” zamiast „jakoś to zniosę”? Psychoterapeutka Gestalt, Renata Grelewicz łapie za rękę każdą z nas, która balansuje między pragnieniem czułości a lękiem, że odsłonięcie prawdziwego „Ja” skończy się odrzuceniem. W rozmowie z Martą Dybińską odsłania mapę drogi do relacji, w której nie trzeba mieć racji, żeby mieć… relację.

Dla kogo jest ten tekst i czego się dowiesz?

  • Dla kobiet, które czują, że gdzieś po drodze zgubiły swoje granice i chcą je odzyskać bez rozstania z partnerem.
  • Dla par, które utknęły w „cichych dniach” i szukają języka, żeby znów się usłyszeć.
  • Dla singielek budujących nowy związek – żeby od razu wiedzieć, gdzie kończy się zdrowa troska, a zaczyna zgubne „poświęcenie siebie”.

Renata Grelewicz – psychoterapeutka Gestalt, certyfikowany coach, psycholog biznesu. Wspiera ludzi w sytuacjach kryzysowych, a także w stymulowaniu rozwoju ich potencjału i w podnoszeniu jakości życia. Towarzyszy w odkrywaniu tego, co dla nich ważne. Pomaga budować dobre relacje ze sobą i innymi ludźmi. 

Z wywiadu/artykułu dowiesz się m.in.:

  • dlaczego mit „idealnego partnera” zjada prawdziwą intymność,
  • czym różni się chcieć z kimś być od potrzebować kogoś – i czemu to takie ważne,
  • jak rozpoznawać własny styl przywiązania i co z nim zrobić,
  • jak mówić „nie” (i „tak!”) bez poczucia winy,
  • dlaczego „attune” to sześcioliterowy przepis na codzienną miłość,
  • co naprawdę niszczy bliskość – zanim jeszcze wejdzie temat seksu.

Pani Renato, na czym polega prawdziwa bliskość w związku?

Miłość pomiędzy kobietą i mężczyzną to jedna z najpiękniejszych i zarazem najtrudniejszych dróg, jakie człowiek może obrać. Sztuką jest ją zbudować na prawdziwej bliskości, a tu ważną kwestią jest poradzenie sobie z rzeczywistością i z samym faktem bycia odmiennym, ale jednocześnie bliskim, bardzo bliskim. Niektórzy marzą o idealnym partnerze/idealnej partnerce, o kimś, kto będzie spełniał wszystkie ich oczekiwania, kto zawsze będzie wiedział, co zrobić i co powiedzieć. Myli im się miłość z tym, że chcą być docenieni, albo że dostaną od partnera wszystko to, czego nie dostali wcześniej w życiu. Idealny partner/idealna partnerka to mit. Nie potrzebować kogoś, lecz chcieć z nim być to jest wartość. Prawdziwa bliskość w związku to coś głębszego niż wspólne mieszkanie, seks czy spędzanie czasu razem. To uczucie emocjonalnego bezpieczeństwa, zrozumienia i akceptacji, które pozwala być sobą bez lęku przed odrzuceniem, oceną czy utratą miłości. To nie stan, który się ma, tylko proces, który się buduje i pielęgnuje.

Co jest przeszkodą w budowaniu intymności?

W relacjach – zwłaszcza intymnych – chcąc nie chcąc, zmieniamy się pod wpływem partnera, a on pod naszym, więc łatwo przekroczyć granicę zatracenia siebie w tej relacji. W relacji z osobą, którą kochamy, która nam imponuje, często zrzekamy się siebie – w imię miłości. Czasem chcemy być inni niż jesteśmy. Zwłaszcza, jeśli jesteśmy osobami uległymi, czyli takimi, których siłą w dzieciństwie było dopasowywanie się do czyjejś rzeczywistości, to możemy nieświadomie przenosić te cechy w dorosłość. I będziemy się starać dostosować do wszystkich relacji, tracąc swoje granice, potrzeby, wartości, tracąc siebie.

Poza tym, bycie w związku codziennie konfrontuje nas z faktem, że istnieje inny punkt widzenia, inne doświadczenie. A przyjęcie innego punktu patrzenia jest dla części zagrażające, gdyż boją się oni, że ich potrzeby będą zignorowane, bo z ich doświadczenia wynika, że jak mówią o swoich potrzebach, to wynikają z tego kłopoty. Niektórzy myślą: „po co zadrażniać i tak nie ma to sensu, lepszy święty spokój”. W tym podejściu rozwiązania są tylko dwa: albo trzeba zrezygnować ze swojego zdania, czyli ulec drugiemu, albo powalczyć i pozostać przy swoim. Obojętnie z której strategii skorzystamy, skutek jest taki, że się od siebie oddalamy. A w związku nie ma innego rozstrzygnięcia albo chcesz mieć rację, albo relację. Ważne jest – jeśli pojawia się spór czy kłótnia – żeby była w parze wola porozumienia, pojednania. Żeby nie kłócić się w sposób raniący, żeby nie było intencji hołdowania krzywdzie, ranienia siebie, czy chęci zemsty.

Kiedy w grę wchodzą emocje to nie jest to wcale takie łatwe…

„Nie zgadzam się z czymś” – to jest punkt wyjścia do rozmowy. Nawet jak się jest dotkniętym. Ważne byłoby wówczas powiedzenie: „Czuję, jakbyś mi dowalił/a. Co Ty chciałeś/aś mi powiedzieć?”. Nie można czekać aż ktoś się domyśli. Ta nadzieja jest rozczarowująca. Trzeba umieć umówić się ze sobą i z drugą osobą na rodzaj serdeczności. Trzeba nauczyć się takich zdań: „Chcę Ci móc powiedzieć coś o sobie i wiem, że to będzie o mnie, a nie o Tobie. Ja mówię dla Ciebie o sobie!”

Dlaczego ludzie trwają w nieszczęśliwych związkach?

Są różne rozstrzygnięcia w tej sprawie, bardziej świadome i mniej świadome, często też te powody się nakładają i mogą być psychologiczne, społeczne, emocjonalne, czy też ekonomiczne. Ile osób, tyle doświadczeń i znaczeń.

Część może wynikać z niskiego poczucia własnej wartości i różnych przekonań na swój lub związku temat. Na przykład: raz złożona przysięga jest wiążąca, czy nie zasługuję na szczęśliwy związek, lepszy może mi się nie trafić, czy też na więcej nie zasługuję, rozwód to wstyd, itd.

Inni boją się wyjść ze swoją potrzebą. Bo jak potrzebują, to w jakimś sensie porzucają swoją kontrolę i wystawiają się na ryzyko, bo nie wiedzą, czy to dostaną to czego pragną, czy też nie. Więc nie ryzykując, porzucają swoje potrzeby, unieważniają je i to przepis na trwanie w niespełnieniu. A żeby być szczęśliwym w związku trzeba umieć się oddawać, zawierzać drugiej stronie.

Myśl o rozstaniu może wywoływać różne lęki, obawy. Samotność jest przerażająca. Dla niektórych brak towarzystwa może być gorszy niż trwanie w relacji bez satysfakcji. Rozstanie jest też bolesne i właściwie nie ma znaczenia kto je zainicjował, bo w efekcie związek się rozpadł i w tym sensie rozpadła się jakaś część nas samych. Ta część, która przecież kiedyś wybrała tego człowieka. I może być w nas silna chęć utrzymania tej tożsamości, nieświadomie nie chcemy jej sobie podważać. Możemy też karmić się nadzieją, że partner się zmieni, że obecne problemy to tylko przejściowa faza i pojawia się wiara, że powrócą lepsze czasy.

Ale wyobrażam też sobie, że można trwać w związku, ale być zupełnie od niego odłączonym, bo ktoś jest od jakiegoś czasu znieczulony np. nowym romansem, czy poświęca się wyłącznie pracy.

Renata Grelewicz
Fot. Renata Grelewicz

Możliwy jest szczęśliwy związek bez intymności?

Lubię sprawdzać definicję pojęć, bo w nich czasem kryje się odpowiedź. Intymność zgodnie z definicją encyklopedii PWN zakłada, że jest to „zespół aktów psychicznych, głównie uczuć i emocji, związanych z dążeniem do stworzenia stałej relacji interpersonalnej między 2 osobami”. Zgodnie z tą definicją odpowiedź jest jednoznaczna, nie jest możliwy szczęśliwy związek bez intymności, bo bez niej nie ma możliwości stworzenia relacji pomiędzy dwojgiem.

Intymność to bliskość nie tylko fizyczna – czyli seksualność erotyczna – ale też emocjonalna, która tworzy głęboką więź między ludźmi. To taki rodzaj więzi, która zakłada wrażliwość, zaufanie, bezpieczeństwo, bliskość, możliwość na swobodną wymianę naszych myśli, emocji, uczuć. To też wspólne zainteresowania.

Intymność, bliskość nie musi być gwarancją szczęśliwego związku?

Intymność to stan, który pojawia się nie tylko w małżeństwie, parze. Jest też w przyjaźni. W tych relacjach szczególnie zależy nam na bliskości, szczerości, autentyczności, chcemy być zrozumiani, wysłuchani i docenieni. To ważne aspekty związku, jednakże jednowymiarowe. W związku, przyjaźni ujawniają się też inne aspekty, te mniej chciane. Są chwile, kiedy doznajemy bólu, smutku, rozczarowania, mamy poczucie bycia niezrozumianą/niezrozumianym, czujemy rozdzierającą samotność, złość czy frustrację. Granica pomiędzy naszymi pragnieniami, potrzebami i wynikającymi z tego oczekiwaniami a żądaniami, roszczeniami, kaprysami jest cienka. Zdecydowanie łatwiej budować bliskość i intymność, gdy druga osoba jest taka, jak ja ją sobie wyobrażam, „wymarzam”, gdy jest taka, jaka ja chcę, żeby była. Trudniej natomiast budować ją wówczas, gdy ten obraz nie jest już taki idealny, jest w nim coś, co nie jest zgodne z naszymi pragnieniami, wyobrażeniami. A przyjęcie kogoś takiego jaki jest, z jego zaletami, ale też niedoskonałościami jest najtrudniejszym, ale też najbardziej wzbogacającym sposobem budowania naszej bliskości i intymności.

Co niszczy intymność?

Kiedyś usłyszałam takie zdanie, że intymność jest bardzo wrażliwa na niepokój, a niepokój czy lęk – jak pisał G. Francesetti – lekarz psychiatra, terapeuta Gestalt; to „poruszenie ciała, które nie znajduje odpowiedzi”. Przekładając to na związek, rozumiem to tak, że w parze ktoś nie może zaznać poczucia bezpieczeństwa i komfortu, że trudno zaufać i się z ufnością powierzyć, że nie ma tych akceptujących oczu skierowanych w jego/jej stronę. Przypomina mi to dylemat jeżozwierzy, który opisał Schopenhauer. Jeżozwierze w zimną noc próbują gromadzić się razem, żeby było im cieplej. Ale kiedy są za blisko, ranią siebie nawzajem swoimi kolcami. Żeby się nie ranić, oddalają się od siebie, ale wówczas cierpią z zimna. W konsekwencji skazują siebie na ciągły ruch i powtarzanie tego wewnętrznego konfliktu, którego nie są w stanie rozwiązać, a w związku z tym nie osiągają ani bliskości, ani komfortu. Dla mnie jest to niezwykła metafora wyzwań, które są właśnie związane z intymnością, to taki taniec pomiędzy pragnieniem intymności, bliskości, złączenia się całym sobą z drugim i obawami przed zbytnim odkryciem, przed odepchnięciem i odrzuceniem, przed utratą siebie. Nie ma bliskości i intymności bez ryzyka.

Intymność może być też zniszczona przez brak komunikacji i sposób, w jaki do siebie mówimy. Unikanie rozmów o uczuciach, potrzebach i problemach, unikanie trudnych rozmów dla „świętego spokoju”, krytyka, ocenianie, brak akceptacji, tłumienie konfliktów prowadzi do oddalenia. Z czasem partnerzy przestają się rozumieć, co buduje mur między nimi.

Z czego wynika lęk przed bliskością?

No właśnie figurą jest tu lęk, a składają się na niego deficyty związane z więzią. W każdym z nas w relacji rozstrzyga się mniej lub bardziej świadome pytania o stosunek, jaki mamy do bliskości, zależności i separacji, niezależności. Na ile mogę się oddać drugiemu? Boimy się odrzucenia i braku akceptacji.

Czasem boimy się, że jak się zbliżymy i zawierzymy, to będziemy zniszczeni, zawłaszczeni, stracimy siebie. Czasem też jest tak, że boimy się wyrażenia siebie, nauczyliśmy się ignorować swoje uczucia. Nauczyliśmy się, że przyjęci jesteśmy wtedy, gdy dbamy o innych. To jeden ze sposobów na rozwój związku opartego na zależności. Są one często z lęku przed pozostawieniem, porzuceniem. W trosce o to, żeby kogoś nie rozczarować, pozostajemy w relacji zgodnej, symbiotycznej, zależnościowej. Naruszenie stanu symbiozy jest trudne. Wewnątrz rozgrywają się dylematy, czy można mieć własne potrzeby bez przeżywania poczucia winy? Czy jesteśmy w stanie wytrzymać fakt, że ktoś będzie niezadowolony?

Jest kilka różnych stylów przywiązania. Dla osób o stylu przywiązania unikającym czy lękowo-ambiwalentnym typowy jest lęk przed bliskością. Ci pierwsi mają trudność z okazywaniem uczuć i unikają zaangażowania w związki obawiając się nadmiernej zależności. Ci drudzy charakteryzują się silnym lękiem przed porzuceniem i potrzebą ciągłego potwierdzania uczuć partnera. Mogą być nadmiernie zależni w relacjach i obawiać się odrzucenia.

Niby chcą, ale nie chcą?

Cechą wspólną jest to, że starają się zachować dystans, nie proszą o pomoc, zaprzeczają potrzebie bliskości. Są przerażeni bliskością, choć jej bardzo pragną. Tak się tego boją, że mają poczucie, że jej nie potrzebują. Nie wierzą, że ich domaganie się ma sens, że będą usłyszani, zrozumiani, przytuleni, więc nie mają innego wyjścia – poddają się, unikają, wycofują, oddalają, zaprzeczają. Jedyna dla nich broń, to izolacja od miłości, bliskości.

To matryce naszych wspomnień, mają swoje źródło w przeszłej historii, a pokazują się w relacjach bieżących. I nie chodzi tu o to, żeby kogoś obciążać, siebie rozgrzeszać, ale żeby to zobaczyć, że może w nas być taka siła. Jak będziemy tego bardziej świadomi, to łatwiej będzie nam z tego skorzystać. Żeby nasza historia była naszym zasobem. Żebyśmy potrafili powiedzieć kim jestem i skąd pochodzę, a nie przez kogo zostałam/zostałem skrzywdzony. Doznałam/doznałem/doznaję krzywdy, ale nią nie żyję. To bardzo ważne rozróżnienie. Chodzi o taką autonomię, żeby nie było lęku i poczucia winy. Chodzi o taką ufność, żeby móc się zawierzyć, a bycie z kimś blisko wiąże się z koniecznością otwarcia się na odepchnięcia i odrzucenia. To teren, gdzie tracimy kontrolę.

Jak odnieść sukces w związku?

Prawdziwa miłość rodzi się, gdy potrafimy dostrzec piękno w zwyczajności, w codziennych gestach, rozmowach, spojrzeniach, wspólnych chwilach, w ciepłym dzień dobry, w czułym dotknięciu dłoni, w buziaku, w pysznej kawie wypitej wspólnie, sms wysłanym w ciągu dnia. Drobne słowa i gesty mają moc. Trzeba obdarzać się nimi hojnie. Trzeba pamiętać, że obok żyje drugi człowiek, tak samo człowieczy jak JA, ze swoimi historiami, tęsknotami, pragnieniami, bólami i marzeniami. Ze swoim światłem i cieniem. Może dać Ci tyle, ile może. Ty też możesz dać tyle, ile możesz. Nie można więc szukać doskonałości. Wystarczy, że więcej będzie dobrego.

To bardzo piękne słowa… I ważne…

Żeby być razem, ale też nigdy nie uwiązani. Musi być właściwa proporcja pomiędzy własną zależnością i niezależnością. Nigdy powyżej siebie, nigdy poniżej siebie, zawsze obok siebie, żeby móc na koniec powiedzieć – zrobiliśmy to RAZEM.

Przełom w związku może nastąpić, gdy odważymy się okazać swoje uczucia i lęki, zamiast milczeć i wycofywać się, gdy zdecydujemy się mówić o swoich potrzebach, zamiast rezygnować z siebie, czy unieszczęśliwiać siebie. Trzeba być otwartym na ciągłe rozmowy, ciągłe negocjacje. Trzeba pozwolić sobie na ujawnienie siebie i nauczyć się np. takiego zdania: „Potrzebuję być przez chwilę sam/sama, ale to nie znaczy, że nie jesteś dla mnie ważny/ważna”.

Dlatego zawsze warto rozmawiać, nie czekać aż druga strona się domyśli?

Trzeba zaufać swoim potrzebom, pozwolić sobie usłyszeć swój głos i być otwartym i ciekawym na drugiego. My jako ludzie naprawdę różnie wyrażamy i zaspokajamy swoje potrzeby związane z bliskością i intymnością. Dla jednych może być to przytulenie, a dla innego zbliżenie seksualne, dla kogoś wspólne siedzenie na kanapie i oglądanie filmu, a dla kogoś spacer i trzymanie się za rękę. Trzeba o tym wyraźnie, czule i odważnie mówić, bo jak nie to ceną jest żal, pretensja, rozczarowanie, że tego nie otrzymuję, że ktoś się nie domyślił.

Libański pisarz Khali Gibran powiedział, że „nienawiść to zagłodzona miłość”. Karmmy się więc obficie, dzielmy się sobą hojnie, ten stół jest naprawdę pełen możliwości i jest przy nim wystarczająco miejsca dla dwojga.

W jaki sposób pokazywać swoją miłość?

Jest taki czasownik w języku angielskim – attune, co oznacza dostroić się. Dostrojenie się to dobry początek, a jak uczynimy z niego akronim, to mamy konkretny przepis na miłość w związku:

Awareness (świadomość) – bądź uważna/y wobec emocji drugiej osoby

Turning (zwrot) – zwracaj się do tej osoby w gestach, postawach, działaniach, mentalnej otwartości

Tolerance (tolerancja) – znoś rozbieżność pomiędzy Wami, różnica nie jest przeciwko Tobie, zrób w sobie miejsce na pomieszczenie ambiwalencji i różnorodności

Understanding (zrozumienie) – próbuj zrozumieć drugą stronę, bądź jej ciekawy/a

Non defensive (niedefensywny) – odpowiadaj na działania drugiej strony bez obron, fasad, gier, zawiści, chciwości; wchodząc w reakcję utrzymuj własną tożsamości i poczucie wartości

Empathy (empatia) – szukaj empatycznej reakcji na drugą osobę.

Podsumowanie od redakcji gentlewoman.eu

Rozmowa z Renatą Grelewicz przypomina nam, że bliskość nie jest nagrodą za bycie „bezbłędną” partnerką, lecz procesem ciągłego dostrajania się do siebie i do drugiej osoby. Kluczowe słowa, które wybrzmiewają z wywiadu, to odwaga, granice i ciekawość. Odwaga do wyrażania własnych potrzeb, granice chroniące naszą tożsamość i niesłabnąca ciekawość drugiego człowieka – nawet wtedy, gdy jego punkt widzenia różni się od naszego.

W GentleWoman.eu wierzymy, że dojrzała kobiecość polega na umiejętności łączenia troski o relację z troską o siebie. Jeśli po lekturze poczułaś, że chcesz wprowadzić w życie choć jedno zdanie z akronimu A T T U N E, zacznij śmiało – od dzisiaj, od najprostszego gestu. A jeżeli ciągle szukasz języka, by opowiedzieć partnerowi o swoich potrzebach, pamiętaj: pierwszym krokiem jest usłyszenie własnego głosu.

Dziękujemy, że czytasz i dzielisz się doświadczeniem, zawsze możesz napisać do naszej redakcji [email protected]. To Twoje historie sprawiają, że nasza społeczność jest żywa i autentyczna. Niech ten tekst będzie zaproszeniem do kolejnych rozmów – o miłości, granicach i radości bycia razem na własnych zasadach.

UDOSTĘPNIJ

Używamy plików cookie, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z Internetu. Zgadzając się, zgadzasz się na użycie plików cookie zgodnie z naszą polityką plików cookie.

Close Popup
Privacy Settings saved!
Ustawienie prywatności

When you visit any web site, it may store or retrieve information on your browser, mostly in the form of cookies. Control your personal Cookie Services here.

These cookies are necessary for the website to function and cannot be switched off in our systems.

Technical Cookies
In order to use this website we use the following technically required cookies
  • wordpress_test_cookie
  • wordpress_logged_in_
  • wordpress_sec

Odrzuć
Zapisz
Zaakceptuj