Justyna Bajgrowicz-Biegun jest fotografką-pasjonatką. Robi to od ponad 20 lat. Oprócz tego jest dietetykiem klinicznym. W swojej pracy chce pomagać, wspierać i motywować Pacjentów. Dokładnie te same wartości widoczne są w jej zdjęciach. Z wielkim zaangażowaniem ukazuje kobiece portrety. Potrafi uchwycić głębie i emocje „(…)w mojej fotografii emocje są na pierwszym planie”. Jej kalendarz pęka w szwach. Nam opowiada skąd czerpie inspiracje i gdzie widzi siebie za kolejne 10 lat. 

 

Przeglądając Twoje portfolio, wygląda na to, że na specjalizujesz się w fotografowaniu kobiet. Można powiedzieć, że to Twoja domena.

Trudno powiedzieć co jest moją specjalnością. Z perspektywy czasu, a fotografuję ponad 10 lat, przyznaję, że dotknęłam prawie każdej dziedziny fotografii. Zaczynając od skali mikro, czyli robaczków, kamyczków, czy kwiatków przez fotografię sportu, martwej natury oraz pejzaży, po ślubną i reklamową. Z początku bardzo nieśmiało podchodziłam do fotografowania ludzi. Wtedy jeszcze nie wiedziałam dlaczego. Dziś zrozumiałam, że żeby fotografować ludzi, trzeba się na nich otworzyć i koniecznie musi to działać w obie strony. Kolejnym składnikiem dobrego zdjęcia jest „chemia” między fotografem a modelem. Kiedyś nie byłam na to gotowa, ale teraz jest inaczej, dlatego czerpię wiele przyjemności z fotografowania ludzi, a przede wszystkim kobiet.

Czy pamiętasz swoją pierwszą sesję, którą zrealizowałaś?

To było jakieś 8 lat temu. Fotografowałam dżinsową kolekcję projektantki Barbary Koczur. Sesja była w klimacie piasku i kamieni. Bardzo miło to wspominam. Już wtedy czułam, że ten rodzaj fotografii będzie mi bliski. Modelka, która pozowała do zdjęć, nie zajmowała się tym zawodowo, jednak jej uroda była wyjątkowa, intrygowała. Pamiętam, że umówiłyśmy się na dodatkową sesję, która wyszła naprawdę świetnie. Mimo że jest w niej dużo niedociągnięć technicznych, to bardzo chętnie wracam do tych zdjęć.

Fotografowanie jest jak opowiadanie obrazem. Jakie opowieści można u Ciebie znaleźć? Jak określiłabyś swój styl?

Trudno oceniać samego siebie… Spotykam się z opiniami, że z jednej strony moje fotografie są proste, subtelne i delikatne, ale przedstawiają również nieuchwytne przeżycia, opowieści, tajemnice. Takie opinie mnie bardzo cieszą, gdyż emocje na zdjęciach grają dla mnie pierwsze skrzypce. To właśnie do nich odbiorca może dopisać sobie różne opowieści. Często każdy odbiorca na tym samym zdjęciu widzi inną historię, ale mimo to emocje są podobne.

Plan zdjęciowy najczęściej jest inscenizacją, w której tworzy się pewien obraz. Czy w takich warunkach można doszukiwać się „prawdy” w modelce, która stoi przed obiektywem?

Jak mówi mój nauczyciel fotografii, Jakub Byrczek, założyciel Szkoły Widzenia: „Cokolwiek byśmy nie fotografowali, w największym stopniu ukazujemy prawdę o samym sobie” zgadzam się z tym stwierdzeniem w stu procentach. Nawet jeśli wymyślamy historię, inscenizujemy, to i tak w mniejszym bądź większym stopniu ukazujemy „prawdę” o osobie fotografowanej, ale jako odbiorcy, musimy pamiętać, że patrzymy na świat oczami fotografa – widzimy jego prawdę.

W mojej fotografii emocje są na pierwszym planie
W stylu pin-up…
Fotograf: Justyna Bajgrowicz-Biegun
Modelka: Anna Burska
Wizaż i fryzura: Sylwia Jurek

Czy sesja zdjęciowa może działać jak kuracja, pomóc w samoakceptacji?

Myślę, że tak. Sama znam modelki, które pozują do zdjęć między innymi właśnie po to, żeby podnieść swoje poczucie wartości, czy bardziej zaakceptować siebie. Jeśli pomaga im to w życiu i nie przeradza się w skrajnie samouwielbienie, to nie widzę w tym nic złego. Zdarzało się, że modelki oglądając efekt wzruszały się i często nie dowierzały. Po sesji pytały mnie: „To naprawdę ja?”

Jak wydobyć piękno na zdjęciu?

Myślę, że każdy fotograf ma na to swój sposób. Dla mnie ważne jest kilka rzeczy: dobrana ekipa, która „czuje” sesje. Nie bez znaczenia jest dobry kontakt między modelką a fotografem; osoba przed obiektywem nie może się krępować, czy wstydzić. Zazwyczaj współpracuję już z doświadczonymi modelkami czy modelami. Zależy mi również, żeby zdjęcie, na którym jest modelka, czy model nie ukazywało tylko piękna zewnętrznego, ale… coś więcej. Coś,co ciężko opisać. Chciałabym, żeby moje zdjęcia nie mówiły „Patrz jaka jestem piękna”, ale bardziej „Jestem ciekawa, tajemnicza, skryta…” W fotografii sygnowanej moim nazwiskiem to emocje powinny być na pierwszym planie.

Skąd czerpiesz inspiracje i jak powstają pomysły na sesje?

Bardzo inspirują mnie filmy. Często spotykam się z opiniami, że w moich zdjęciach widać filmowe kadry. Nie odtwarzam konkretnych ujęć, czy scenografii, ale czerpie z nich pomysły. Wczoraj obejrzałam po raz kolejny „Dawno temu w Ameryce”. Myślę, że w przyszłości ten film będzie bazą do kolejnej sesji. Staram się, o ile pozwala mi czas, brać udział w wernisażach fotograficznych. Wtedy mam okazję nie tylko zainspirować się innymi twórcami, ale również porozmawiać z autorami zdjęć. W ostatnim czasie najbardziej inspirują mnie spotkania prowadzone przez moją koleżankę fotografkę – Agnieszkę Radziwolską. W skrócie są to magiczne i niesamowite wieczory, podczas których omawiamy sylwetki i zdjęcia największych guru fotografii. Można się naprawdę wiele nauczyć.

W mojej fotografii emocje są na pierwszym planie
„Lata 40′ w mojej fotografii są ciągle żywe.”
Fotograf: Justyna Bajgrowicz-Biegun
Modelka: Dominika Krzemieniecka
Wizaż: Monika Kokot
Fryzura: Anna Morcinek

Których polskich i zagranicznych fotografów cenisz najbardziej?

Przez ostatnie lata na moją działalność fotograficzną duży wpływ miała twórczość Normana Parkinsona. To właśnie on zainspirował mnie do rozpoczęcia cyklu zdjęć kobiet w wydaniu retro. Mam nadzieję, że z efektów tej pracy uda mi się uzbierać materiał na wystawę.

Bardzo cenię też sobie twórczość Davida Baileya oraz Annie Leibovitz. Bardzo ciekawą artystką nie tylko pod kątem samych prac, ale przede wszystkim życiorysu jest też Vivien Meier, która z zawodu była nianią. Fotografowała w wolnych chwilach, a efekty swojej pracy skrzętnie skrywała. Jej prace przypadkowo ujrzały światło dzienne po jej śmierci. Jej historia często porównywana jest do Sugar Man’a. Uważam, że bardzo ważne jest nie tylko oglądanie zdjęć różnych artystów, ale zgłębienie ich historii. Wtedy rozumiem, dlaczego ich zdjęcia są takie, a nie inne.

Co najbardziej lubisz w pracy fotografa mody, a co stanowi największą trudność podczas realizacji sesji?

Bardzo lubię organizować sesje. Składa się to z kilku etapów, m.in. poszukiwań odpowiednich modelek, projektantów, stylistów, wizażystów i fryzjerów. Zazwyczaj na mojej drodze spotykam ludzi ciekawych i otwartych, wspólnie z którymi ustalam koncepcję i efekt finalny sesji. To bardzo ważne, żeby każdy z nich „czuł” charakter planowanych zdjęć wtedy zazwyczaj sesja kończy się sukcesem. Trudności w mojej pracy najczęściej wynikają z przyczyn czysto prozaicznych, np. choroby modelki, sytuacji losowych, zdarzeń, które sprawiają, że sesja stoi pod znakiem zapytania. Inną przeszkodą może być także bariera między mną a modelką, wynikająca z braku intymności, budującego się zaufania. Najczęściej na sesjach obecnych jest wiele osób, które obserwują każdy ruch modelki, to potrafi zablokować. W takich sytuacjach staram się, aby przynajmniej część sesji była spotkaniem wyłącznie mnie i modelki wtedy wychodzą najlepsze ujęcia.

Fotografia mody kreuje trochę wyidealizowany świat. To miejsce tylko dla pięknych i „new-age-owych”?

Jeśli chodzi o fotografię mody na potrzeby rynku reklamowego, to niestety rządzi się swoimi prawami. Ważne są: wzrost i wymiary, szczególnie w fotografii fashion. Modelka czy model wcale nie muszą być piękni. Pożądane są bardzo charakterystyczne twarze, zwracające uwagę, często odbiegające od kanonów piękna. Odstające uszy, piegi, czy modelki „chłopczyce” znajdą tu swoje miejsce.

W mojej fotografii emocje są na pierwszym planie
Efekt finalny sesji zależy od zaangażowania całej ekipy.
Fotograf: Justyna Bajgrowicz-Biegun
Modelka: Pola Bochniak
Wizaż: Sabina Chobot
Stylizacja: Patrycja Michalak
Fryzura: Anna Morcinek

Co robisz w swoim życiu poza fotografowaniem?

Najważniejsza jest dla mnie rodzina. Mam wspaniałego męża i 5 letniego syna, z którymi uwielbiam spędzać czas. Wspólnie lubimy jeździć na rolkach, rowerze, chodzić po górach, ale również zdarza nam się poleniuchować nad jeziorem. Zajmuję się także dietetyką, współpracuję z Polskim Stowarzyszeniem Osób Chorych na Celiakię i na Diecie Bezglutenowej, organizuję warsztaty kulinarne bezglutenowego gotowania. Z połączenia fotografii, gotowania i dietetyki powstał również mój blog kulinarny www.pasjo-natka.pl, na którego serdecznie zapraszam.

Gdzie widzisz siebie za 10 lat?

Mam swoje marzenia i plany, do których dążę. Nie chcę tutaj o nich głośno mówić, by nie zapeszać. Na pewno chciałabym, żeby fotografia wciąż sprawiała mi tyle radości co teraz, żebym miała „wenę” do ciągłego tworzenia. Chciałabym poznawać i otaczać się dobrymi, pozytywnymi ludźmi… i cieszyć się z drobnostek.

Chciałabym podsumować nasz wywiad słowami Susan Sontag: „Fotografowanie stało się dziś rozrywką niemal równie powszechną, jak seks czy taniec. Oznacza to, że podobnie jak każda forma sztuki masowej, fotografia w rękach większości ludzi wcale sztuką nie jest”. Jak się czujesz jako fotograf, żyjąc w czasach, kiedy każdy obraz można wykreować na komputerze, w czasach rzeczywistości wirtualnej oraz tak bardzo popularnych „selfie”. Fotografia traci dziś swoją wiarygodność…

Rzeczywiście, w fotografii, w ciągu ostatnich lat zmieniło się bardzo wiele. Ciężko dziś określić, kto jest fotografem, a kto nim nie jest. Aparat fotograficzny jest w zasadzie w każdym domu, ludzie robią zdjęcia przy każdej okazji, nie ma tematu, który nie został jeszcze sfotografowany. Czy fotografia straciła na wiarygodności? Myślę, że nie. Dopóki zdjęcia będą robić ludzie, to będziemy mogli w nich odnaleźć emocje. Światło, kadr i całą resztę uważam za sprawy drugorzędne. Zdecydowanie problemem stało się „odnalezienie” dobrych zdjęć, w tym całym bałaganie.

Polecamy również

UDOSTĘPNIJ