Magda Grzebyk, bo tak nazywa się autorka najpopularniejszego bloga w Polsce o tematyce food&travel. Napisała kilka książek na temat jedzenia. Zwiedziła najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu nowych smaków. A co smakuje Krytyce Kulinarnej? Nam opowiada o tym, czy jest jest GentleWoman… i czy sama ma czas na gotowanie w domu?
Dużo podróżujesz. Czy wierzysz, że smaki z kuchni na drugim końcu świata da się odtworzyć we własnym domu? Masz na to swój sposób?Myślę, że można być bardzo blisko, ale odtworzenie smaków z podróży w sposób idealny jest trudne, jeśli nie niemożliwe. Przede wszystkim jest to kwestia dostępności i jakości produktów. Raczej trudno będzie dostać w Polsce mango czy ananasy, które dojrzały na słońcu, podobnie jest z innymi produktami. Poza tym na to, jak odbieramy danie wpływa też klimat miejsca, otoczenie, wiele różnych bodźców. Ale warto próbować, bo nie ma lepszego wspomnienia z podróży, niż to, które można zjeść. Najlepiej w dobrym towarzystwie.
Kultura osobista przede wszystkim. Nawet w sytuacjach spornych, kiedy zwracamy danie do kuchni, można zachować się w taki sposób, by nikogo nie urazić. W ogóle kultura osobista i uprzejmość, to coś, co nic nie kosztuje, a czasem otwiera wiele drzwi i sporo w życiu ułatwia. No i uśmiech.
Często w humorystyczny sposób obnażasz przywary, wady i stereotypowe zachowania polskiej sceny restauracyjnej i nie tylko. Skąd w Tobie tak duże pokłady dystansu do świata i siebie samej?
Bardzo lubię siadać do stołu z ludźmi, którzy podzielają moje zamiłowanie do dobrego jedzenia, z ludźmi, dla których to nie tylko napełnienie żołądka, ale również przyjemność, fajna forma spędzania czasu, hobby. O jedzeniu przy jedzeniu można rozmawiać godzinami i świetnie się przy tym bawić. To także rodzaj hedonizmu, a jak już mówiłam – nie jesteśmy na świecie za karę, więc szukanie przyjemności w każdym jego aspekcie to mój ulubiony sport.
Oczywiście! W ogóle uważam, że osoby piszące o restauracjach powinny gotować co najmniej przyzwoicie. Stąd przecież czerpiemy wiedzę nie tylko o technikach, ale także uczymy się na własnych błędach. Dzięki temu łatwiej jest podzielić się z szefem kuchni opinią, która będzie dla niego pożyteczna i wybiegająca poza smakowało/nie smakowało.
Jak w polskim świecie gastronomii kształtuje się parytet między kobietami a mężczyznami wśród szefów kuchni? Kobiet w gastronomii jest coraz więcej i bardzo mnie to cieszy, bo to świetne, mocne babki, które fenomenalnie gotują. Gastronomia jest niewdzięczną i ciężką branżą, więc tym bardziej je podziwiam. Natomiast nadal dziwnie podkreśla się, że mamy do czynienia z „kobietą szefem”. Tak, jakby to cokolwiek zmieniało.
Może to banalne, ale uwielbiam Włochy. Od przeszło dekady wracam tam kilka razy w roku i jeszcze mi się nie znudziło. Lubię ich zamiłowanie do prostoty i dobrego produktu, ale też ogromną różnorodność – każdy region jest inny i każdy wart spróbowania. Ostatnio odkryłam kuchnię kreolską w wydaniu mauritiańskim i ujęła mnie feerią smaków. Właściwie z każdej podróży przywożę ciekawe, smaczne wspomnienia, niezależnie od tego, czy jest to Azja, Afryka czy Ameryka.
Mam w tej chwili dwa ciekawe projekty w różnych fazach zaawansowania, z jednej strony ocierają się o gastronomię, a z drugiej nie są bezpośrednio związane z blogiem. Na razie nie chcę mówić o szczegółach, ale na pewno nie osiadłam na laurach. Blog jest wciąż pasją, jest też moją wizytówką, lecz bardzo nęcą mnie także inne kierunki rozwoju i to na nich się teraz skupiam. W swojej działce osiągnęłam wszystko, co na ten moment było do osiągnięcia – Krytyka Kulinarna jest najpopularniejszym w Polsce blogiem z kategorii food&travel i to mnie naprawdę cieszy. Ale ja lubię wyzwania, więc wyznaczam sobie nowe cele.
Trudne! Na pewno nie jestem pizzą, którą wszyscy lubią, bo mam charakterek i o tym wiem. A z drugiej strony pod twardą skorupą kryje się miękki środek. Fondant czekoladowy nie pasuje, bo nie jestem słodka, a poza tym to banał. Drogie Gentle Woman – nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale wiem jedno – jestem kobietą, pełną paletą smaków. W jedzeniu ich połączenie daje piąty smak, ten najlepszy – umami.
Wiosna to sen o lecie – już bardzo chcemy jeść te wszystkie pachnące słońcem warzywa i owoce, a z drugiej strony do nowalijek jeszcze trochę, więc musimy się uzbroić w cierpliwość. Nie dajmy się nabrać na truskawki w kwietniu, ale pamiętajmy, że to dobry czas na odchudzenie naszego codziennego menu. Wiosną coraz częściej rezygnuję z mięsa i przestawiam się na ryby, to przychodzi naturalnie. Latem prawie w ogóle nie jem mięsa. Jeszcze trwa sezon na cykorię, którą zwykle zapiekam pod beszamelem, ale najgorszy moment, przednówek, to czas, kiedy ratuję się przetworami i mrożonkami. Co roku latem zabezpieczamy sobie tyły na zimę. W szczycie sezonu na truskawki kupujemy większą ilość i mrozimy, pomidory przerabiamy na przecier, itd. Nie ma nic lepszego, niż talerz pachnącej latem zupy pomidorowej, kiedy za oknem jeszcze niezbyt zielono, a najbliższe dobre pomidory to perspektywa trzech miesięcy.