„Seks w wielkim mieście” – U schyłku XX wieku serial na podstawie książki Candace Bushnell był rewolucją. Oto świat ujrzał Carrie, Samanthę, Mirandę i Charlotte, cztery singielki, beztrosko imprezujące, celebrujące zakupy w ekskluzywnych butikach, nie stroniące od używek i – co najważniejsze – od wyzwolonego seksu i równie wyzwolonych rozmów o nim. Serial błyskawicznie zyskał rzeszę wiernych fanek i szeregi zagorzałych wrogów.
Spis treści:
- Za górami, za lasami…
- W poszukiwaniu miłości życia
- W stronę różnorodności
- Podróż do kresu nocy
- Co będzie dalej?
Za górami, za lasami…
Serial przyczynił się do ukazania wyzwalającej mocy kobiecej seksualności. Toczące się przy lunchu dyskusje o masturbacji czy ejakulacji, sceny różnorodnych aktów seksualnych i priorytetowe postrzeganie kobiecego orgazmu miały moc bomby atomowej. Podobnie zresztą jak deklarowana przez bohaterki niechęć do małżeństwa i macierzyństwa czy kwestionowanie tradycyjnych ról płciowych. Jednak po dwóch dekadach od premiery pierwszego odcinka jest dość irytujący i bardzo nieaktualny.
Na tle współczesnych seriali nawiązujących do ważnych społecznie tematów, „Seks w wielkim mieście” uderza powierzchownością, przywiązaniem do normatywności i kultem konsumpcjonizmu. Rozmowy oscylują niemal wyłącznie wokół związków damsko-męskich, a one same wydają się pozbawione zainteresowań i wiedzy o świecie. Słowem: bohaterki szybują pięć centymetrów nad ziemią, niesione przywilejem, który pozwala im na swobodne wynajmowanie pięknych mieszkań i beztroskie kupowanie ubrań od luksusowych projektantów.
W poszukiwaniu miłości życia
Carrie, maszerującą Manhattanem w szpilkach od Manolo Blahnika, trudno uznać za bohaterkę z krwi i kości – jest raczej fantazją o pięknej księżniczce z odległej krainy. W jej świecie kobieca seksualność jest chętnie eksplorowana, ale tylko w zgodzie z normami estetycznymi nakazującymi przedstawianie kobiet szczupłych, przypudrowanych i starannie upozowanych. Bohaterki co prawda romansują z wieloma partnerami, ale w szczytnym celu odnalezienia miłości życia. Ostatecznie egzystencja wszystkich przyjaciółek zyskuje ukoronowanie w postaci stałych związków, a w dwóch przypadkach – dodatkowo uroczych bąbelków. Doświadczenia erotyczne są w większości udane, mężczyźni szarmanccy, a molestowanie seksualne i gwałt nie istnieją.
Dodatkowo historia Carrie kręci się wokół Mr Big’a. Tak naprawdę przez wszystkie sezony możemy zaobserwować swoistą pogoń kotka i myszki. Zawsze znajdzie się coś lub ktoś, kto stanie na przeszkodzie tej wielkiej miłości. Ostatecznie odpowiedzią na ten wątek jest pierwsza część filmu pełnometrażowego pod tym samym tytułem, gdzie oboje szykują się do ślubu.
W stronę różnorodności
Z perspektywy współczesnych seriali coraz częściej ogniskujących się wokół bohaterów czarnoskórych, nieheteronormatywnych, transpłciowych czy społecznie wykluczonych, „Seks w wielkim mieście” jawi się jako bastion postaci białych, heteroseksualnych, bogatych i konwencjonalnie pięknych. Jednak w ciągu tych 17 lat, które upłynęły od ostatniego klapsa na planie 6. sezonu „Seksu w wielkim mieście” w Ameryce zrealizowano produkcje będące kontrpropozycjami dla tej uproszczonej wizji świata. Przełamywały one m.in. tabu dotyczące kobiet i ich cielesności. Na równych prawach ukazywane są w nich kobiety szczupłe, wysportowane, z nadwagą, zmarszczkami, z rozstępami, bliznami czy tatuażami. Na porządku dziennym są również nieskrępowane rozmowy o fizjologii i erotyce.
Podróż do kresu nocy
Wśród tematów poruszanych przez współczesne seriale ważne miejsce zajmuje motyw władzy i przemocy, także tej seksualnej – coś, na co nie było miejsca w cukierkowo-slapstickowej wizji związków eksploatowanej przez „Seks w wielkim mieście”. Ciałopozytywność, udzielenie pola mniejszościom i eksploracja mrocznych aspektów seksualności wyznaczają obszary, po których poruszają się twórcy najnowszych seriali. M.in. „Sex Education” dostarcza świeżego spojrzenia na kwestie erotyki i płciowości. Za pomocą produkcji takich jak „Pose”, „Veneno” czy „Euphoria” reprezentacje zyskują transkobiety. Za sprawą „Gambitu królowej” czy „Wielkiej” śledzić możemy kobiecość w epokowym kostiumie. Status tabu tracą tematy menstruacji, aborcji, poronienia czy zmian, którym podlega ciało w ciąży, podczas menopauzy lub w starszym wieku.
Co będzie dalej?
Pytanie brzmi, czy 50-letnia Carrie odnajdzie się w świecie feminizmu czwartej fali, Tindera, ruchów #MeeToo, LGBTQ+, body positivity i antykonsumpcyjnego less waste? Czy raczej czeka ją los boomerki bezradnie chwytającej się reliktów równie przebrzmiałych, co komputerowe dyskietki?