Mansplaining, czyli objaśnię Ci świat – to wbrew pozorom często zjawisko, nawet jeśli nie wiesz, że taką nosi nazwę. Czy kiedykolwiek spotkałaś się z sytuacją, kiedy mężczyzna próbował wytłumaczyć Ci coś, co doskonale wiedziałaś? Czy zostałaś ostentacyjnie zignorowana przez mężczyznę, z którym rozmawiałaś? Takie zachowanie określane jest mianem „mansplaining” i opisuje zachowanie, kiedy mężczyzna w protekcjonalny sposób wyjaśnia coś kobiecie lub ją ignoruje. Po raz pierwszy użyła go Rebecca Solnit w artykule „Men Explain Things To Me”, opublikowanym w Los Angeles Times w 2008 roku. W swoim eseju opisuje sytuację, która miała miejsce na imprezie. Starszy mężczyzna w trakcie rozmowy zaczął jej tłumaczyć istotę problemu opisaną w… jej własnej książce i naciskał, by ją przeczytała. Kiedy przyjaciel próbował zwrócić uwagę na pomyłkę, mężczyzna nie przerwał absurdalnej dyskusji.
Spis treści:
Skąd się bierze „mansplaining”?
Termin zaproponowany przez Rebecce został dodany do prestiżowego Oxford Dictionary Online, ale na „mansplaining” natkniemy się nie tylko w teorii. Gdzie można się z nim spotkać ? Na uczelni, w pracy, na siłowni, na ulicy, w telewizji, a nawet w domu. Bywa, że łatwo zidentyfikować to zjawisko, a czasami nie jest to tak oczywiste. Badacze sugerują, że mężczyźni nie robią tego umyślnie, a „mansplaining” leży w podświadomości – to nawyk podpatrzony w filmach i programach telewizyjnych. Z eseju Solnit wynika, że mamy do czynienia z większym problemem kulturowym oraz szeregiem sytuacji, w których nie szanuje się kobiet.
Defensywny styl
Każda kobieta, która kiedykolwiek doświadczyła tego zjawiska określa to jako protekcjonalne traktowanie przez głośniejszego, większego przeciwnika – mowa o mężczyźnie. Dobrym przykładem tego zjawiska jest pierwsza debata prezydencka Hillary Clinton i Donalda Trumpa. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych przerwał Clinton 51 razy (25 razy zostało odnotowane w 26 minucie). Ile razy przerwała Hillary? Zero. Najwięcej kontrowersji wzbudził fakt, że każde wejście w słowo konkurentki nie niosło ze sobą merytorycznych przesłanek. Demonstracja siły, pokazanie temperamentu czy „mansplaining”? Zagraniczne media, w tym The Washington Post, wskazywały na to ostatnie.
Walka z niewiedzą
Czy sztuka rozmowy z mężczyzną jest tak trudna i połowa naszej planety jest „mansplainerami”? Oczywiście, że nie! W pewnym sensie kobiety robią to kobietom, a mężczyźni robią to mężczyznom. Mówi się, że „mansplaining” jest narzędziem w walce o władzę w wojnie damsko-męskiej, ale funkcjonuje także niezależnie od płci. Każda rozmowa, w której ktoś przyjmuje pozycję osoby dominującej społecznie i wyjaśnia „życie” rozmówcy z niższą pozycją, jest tego przykładem. Bo jak inaczej określić sytuację, w której uczeni wyjaśniają tubylcom, w jaki sposób należy rozumieć ichniejszą religię? Możliwe, że recepta na „mansplaining” jest bardzo prosta – to szacunek i empatia dla rozmówcy oraz słowa Sokratesa, który mawiał: „Odzywaj się tylko wtedy, gdy wiesz, o co chodzi”.