Jako młoda dziewczyna, w swoim przestraszonym tematem seksu umyśle, dziewictwo umiejscowiłam na ustawionym odpowiednio wysoko piedestale. Nie byłoby przesadą powiedzenie, że wśród moich walczących z trądzikiem koleżanek, byłam jak Jezus głoszący nowinę czystości i wstrzemięźliwości seksualnej (ważnej do odwołania). Mimo wyraźnej misji celibatu, moją nieskalaną reputację zapaskudziła plotka. Czym zawiniłam? W małym mieście eksponowałam swoje (niepoprawnie zgrabne) nogi w krótkiej spódniczce.
Długo zajęło mi zrozumienie tego, że posiadanie ciała i fakt, że śmiałam się z nim obnosić przez wielu było uważane było za grzech. Zbiór zasad etycznych, którymi kierowali się oskarżyciele, pochodził z kart tajemniczej księgi, gdzie pomiędzy oczywistym zwaleniem winy za grzech pierworodny na kobietę, znaleźć można było przypowieść o narodzinach jednej z najskuteczniejszych taktyk kontroli społeczeństwa – wstydu.
Czym jest?
Nieufnością wobec własnego ciała i upokorzeniem, które wbija swoje ostre zęby w spontaniczność, wolność i lekkość, podporządkowując nas do norm społecznych, nie dlatego, że je wyznajemy, ale dlatego, że boimy się kary. Wstyd wżera się w małomiasteczkowe tożsamości prawie tak głęboko jak lewacka ideologia w mizoginów, sprawiając, że ci, którzy występują z szeregu, oskarżani są o nieposłuszeństwo. Być może dlatego Ewa, która łamie zakazy i zjada jabłko jest piętnowana, a łatka kusicielki, z którą jest kojarzona właściwie nigdy nie znika. Staje się to powodem, dla którego wiele kobiet aspiruje do skromności, ponieważ wiedzą, że za złamanie zasad będą musiały zapłacić. Zresztą taki dostają od kultury przekaz. Frywolne czarownice posądzane są o konszachty z diabłem, zdemoralizowane bohaterki amerykańskich slasherów giną w pierwszych scenach horroru, a wyłamujące się z kultury czystości księżniczki pop, doprowadza się do publicznego załamania nerwowego.
Od najmłodszych lat kobiety podświadomie rozumieją, że ich seksualność może być realizowana na zasadzie dwóch dostępnych wariantów – wyuzdanej ladacznicy, albo nieskalanej grzechem dziewicy.
Skrajna biegunowość nie jest jednak uzależniona od indywidualnych erotycznych zachowań. Wspólnym mianownikiem moralnego upadku społeczeństwa jest kobieca seksualność.
Niektórzy twierdzą, że różnica pomiędzy kurą domową a dziwką jest taka, że jedna za swoją pracę otrzymuje wynagrodzenie, a druga robi za friko – obie role są bowiem pomniejszone i ograniczone przez ten sam system. Jego motorem napędowym są patriarchalne wartości, które chuć jednej płci określają jako donżuanizm, drugiej kurestwem. Ów dychotomia prowadzi do utrwalania obrazu zdziry jako kobiety godnej pogardy i tej, z którą nie chcemy być utożsamione. Świętoszki obsmarowują więc dupę ladacznicom, stwarzając tym samym iluzję, że same prowadzą uporządkowane życie w Chrystusie. Albo z Chrystusem. Ja wolałabym Chrystusa we mnie. Nie ważne. Ta taktyka skutecznie odciąga uwagę od prawdziwego problemu – tych, którzy atakujących kobiety. Wszystkie. Bez względu na to, czy ktoś płaci im za seks, czy nie.
Czasami kiedy kontempluję kulturę, w której przyszło mi się marynować zastanawiam się, czy może powinnam zarzucić na grzbiet worek pokutny i przestać w końcu gadać o orgazmach. Potem przypomina mi się, że tak długo jak pomiędzy nogami nie wyrośnie mi penis, nie mam co liczyć na to, że moja seksualność przestanie być obiektem publicznego dyskursu. Nie ma bowiem znaczenia, czy przez moje biodra przewieszony jest pas cnoty i trzymam się sztywno ustalonych zasad, zgodnie z którymi jeżeli zachodzę w ciążę, to tylko jedyną uznawaną przez kościół metodą (drogą kropelkową). Bez względu na to jak się prowadzę pytanie nie brzmi, czy ktoś nazwie mnie kiedyś dziwką. Pytanie brzmi: kiedy?
Nękanie kobiecej seksualności przybiera różne formy, z których KAŻDA jest przemocą. Pomówienia i uszczypliwe komentarze mogą powodować społeczne lęki, ostracyzm, depresję, samookaleczenia, a nawet myśli i próby samobójcze. Chociaż żadna z nas nie sprawi, że dziwka zniknie z naszych słowników, możemy nadać jej wizerunkowi nowe znaczenie. Takie, które zamiast krzywdzić, będzie wzmacniało.
W imię solidarności z kobietami, których wartość nagminnie jest umniejszana, zbijam więc pionę z moją wewnętrzną szmatą. Ma na sobie bardzo krótką spódniczkę, spod której wystają nieziemsko długie nogi i mówi, że „nie da się zawstydzić kobiety jej seksualnością, jeżeli ona sama się jej nie wstydzi”[1].
Now, how about that.
[1] Cytat pochodzi z książki Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu.