Od fresków w Pompejach, po hinduską Kamasutrę, japońskie shunga, czy francuskie 120 dni Sodomy – od zarania dziejów, ludzie o przeróżnych pozycjach społecznych, statusie ekonomicznym i pochodzeniu lubili patrzeć i czytać o tym, jak inni się pieprzą. Nasze zainteresowanie seksualnością nie powinno nikogo dziwić. Poza wąskim gronem osób identyfikujących się jako aseksualne, WSZYSCY, od ułożonych mamusiek, po panią w spożywczaku, kolesia z DPD i hipsterów farbujących włosy na niebiesko, jesteśmy istotami seksualnymi.
Kolektywnie, naszym ulubionym rodzajem erotyki od lat pozostają filmy dla dorosłych. Mainstreamowe pornosy to jednak świat, w którym na ekranie spełniane są w większości męskie fantazje. Typowa fabuła, o ile można ją tak szumnie nazwać, zaczyna się od bezgłowego jeźdźca, który jak na prawdziwego bohatera przystało, rycersko podtrzymuje włosy białogłowy, podczas gdy ta kuca do jego miecza. Chociaż mężczyzny niewiele widać, bo w większości wycięty jest z kadru, czasami zaznacza on swoją obecność strzelając niewiastę w poślady, chyba po to, żeby zachęcić kobyłę do roboty. W rozwinięciu mamy jeszcze jęczenie i trzy, maksymalnie cztery pozycje po 2 minuty każda, więcej jęczenia, ewentualne koko w czoko, a jeżeli samiec wykazuje się większym taktem, opcjonalny tour de cipken. W scenie końcowej waść strzela asani w oko, po czym harlekin dobiega końca.
Średnio: 9 minut i 55 sekund.
Dla wielu taki obraz zbliżenia jest wizualnym ucieleśnieniem patriarchatu. Być może dlatego grupą, wśród której pornoski wywołują najbardziej gorące dyskusje pozostaje środowisko feministyczne. Już w latach 70-tych pornografia podzieliła je na dwa skłonne wydrapać sobie oczy i połamać przy tym paznokcie obozy. Jedna grupa przekonana była o mizoginistycznym wydźwięku filmów, druga wierzyła w wolność dokonywania seksualnych wyborów. Spór kobiet zaowocował powstaniem odłamu filmów erotycznych, przez wielu postrzeganym jako oksymoron – było nim feministyczne porno. Jego głównym założeniem stało się tworzenie filmów z rozbudowaną fabułą i wątkami romantycznymi, które priorytetyzowały kobiecą przyjemność. Gatunek szybko wyszedł poza ramy ekranu i przerodził się w ruch społeczny z misją poszerzania poglądów na temat ludzkiej seksualności.
Wszystko fajnie, ale jak w praktyce wygląda reprezentacja kobiecych pragnień?
W ramach super profesjonalnych badań natury dochodzeniowej (wink, wink), obejrzałam pochodzący z 1986 roku film Christine’s Secret i przyrównałam go do tego, co spotkać można w mainstreamowej pornografii. Kicz i tandeta niskobudżetowego kina lat 80-tych, nie zawiodły. Pośród niesłyszalnych dialogów i pozbawionych kontekstu panoramicznych ujęć drzew, wyglądały stylowe kroksy i wyjątkowo biała dupa jednego z aktorów. Po początkowych podśmiechujkach, Sekret Krystyny przestał mnie jednak bawić i zaczął wzruszać. Penisy nie były naprężone tak, jakby zaraz miały trzasnąć, zamiast ginekologicznych ujęć żeńskich narządów płciowych, kamera robiła zmysłowe zbliżenia na męskie ciało, a pomiędzy każdą z par, która na swoich twarzach przeżywała faktyczne emocje, czuć było prawdziwą chemię. Po napisach końcowych w oku zakręciła mi się łza (easy, wyję również na reklamach tabletek do czyszczenia zmywarek). Rozkleiłam się, bo w końcu na ekranie zobaczyłam seks, który przypominał mi ten, który sama uprawiam.
Jeszcze do niedawna myślałam, że filmy dla dorosłych to tylko ładnie zapakowana symulowana kopulacja, odpowiedzialna za komodyfikowanie ludzkiego ciała. Ale wykonane ze smakiem i subtelnością porno, to coś znacznie więcej niż ejakulujące członki i członkinie – to miejsce, gdzie możemy poszerzać nasze rozumienie seksualności.
Utopijna wizja, w której przemysł filmów dla dorosłych magicznie zapada się pod ziemię, to w gruncie rzeczy bardzo smutna przypowieść o tym, jak sztucznie skonstruowany zbiór ograniczeń nazwany moralnością staje się ważniejszy od dobra człowieka. To świat pozbawiony fantazji i pragnień, świat wyzuty z życiowej energii, świat ograbiony z marzeń. Być może jeśli tylko na chwilę oderwiemy się od naszych osądów, dostrzeżemy ogromny potencjał filmów erotycznych, bo chociaż pornografia nadal pozostawia wiele do życzenia, nasze nastawienie do niej, mówi więcej o nas samych, niż o rynku.