Gdy 14 października 2022 roku usłyszała trzy litery — G35 — nie miała jeszcze pojęcia, że za tą suchą kodyfikacją kryje się początek zupełnie nowego rozdziału. Diagnoza stwardnienia rozsianego przyszła nagle, burząc codzienność, plany, harmonię i wewnętrzne bezpieczeństwo. Ten esej to osobiste, głęboko poruszające świadectwo Justyny Rodziewicz — mamy, nauczycielki, kobiety, która nauczyła się mówić do siebie na nowo.
List do redakcji: Szanowna Redakcjo,
Piszę, bo czasem słowa to jedyne, co układa się lepiej niż plany.
Mam na imię Justyna, mam 39 lat i chciałabym podzielić się z Państwem osobistym tekstem, który napisałam po diagnozie stwardnienia rozsianego. To próba uchwycenia emocji, które towarzyszą nagłemu zderzeniu z przewlekłą chorobą — pomiędzy paraliżem twarzy i mowy, a próbą złapania oddechu w nowej rzeczywistości.
Tekst nosi tytuł „G35: trzy znaki, które rozsypały cały kalendarz” i powstał z potrzeby opowiedzenia czegoś, co być może wybrzmi także w innych kobietach.
Szpital.
Piątek, 14. października 2022.
Rozpoznanie: stwardnienie rozsiane.
Po szerokim wywiadzie medycznym i rezonansie głowy oraz rdzenia kręgowego, w karcie pacjenta wpisano dumnie brzmiący kod: G35 – jakby chodziło o model nowego telefonu, a nie początek choroby przewlekłej. Kilka świeżych ognisk zapalnych — paraliż lewej strony twarzy, odrętwienie ręki, niedowład dłoni, potężna przeczulica skóry głowy, zaburzenia mowy. W bonusie kilka nieaktywnych zmian, które (dziś już wiem) dawały sygnały wcześniej, ale zignorowałam je sądząc, że to zmęczenie, letnie upały i stres.
Personel szpitala stanął na wysokości zadania — dano mi czas na przeprocesowanie słów, które usłyszałam oraz odizolowaną przestrzeń, by wypłakać się tak, jak jeszcze nigdy tego nie robiłam. Zaproponowano również rozmowę z doświadczonym psychologiem.
Odmówiłam. Co miałabym powiedzieć?
Dzień dobry, mam na imię Justyna i jest mi troszkę przykro, bo o 14:13 runął mój bezpieczny świat?
Witam, ja z sali numer siedem; pozwoli Pani, że rozpadnę się tu cichutko na kawałki, bo nie trafiam palcem w nos, a moja ręka właśnie przestała być moja?
A może: Hej, proszę, tu moja diagnoza. Czy w szpitalnym sklepiku macie jakieś promocje na wózki i ortezy?
W głowie — oprócz licznych stanów zapalnych — miałam tylko jeden wielki znak zapytania: CO DALEJ? Czy w ogóle jest jeszcze cokolwiek przede mną?
To przedziwne, gdy racjonalny, nawet najbardziej twardo stąpający po ziemi charakter, nagle zaczyna targować się z rzeczywistością. Jak desperacko szuka uchybień w systemie, gdy system nagle staje się wyrokiem.
Myślałam: To musi być pomyłka. Ktoś na pewno pomieszał wyniki badań innego pacjenta z moimi. Przecież w mojej rodzinie nie ma ŻADNEJ historii neurologicznej. Mają dużo pacjentów, łóżka na korytarzu, ktoś pomylił karty pacjenta. TO-NIE-MOŻE-BYĆ-PRAWDA.
Przecież mam ukochanego Piotra, swoje piękne dziewczyny, wesołego psa. W pracy same zdrowe koleżanki. Za miesiąc urodziny najlepszego na świecie taty. Remont łazienki mieliśmy przecież zrobić. Okej – lubię białe wino, ale jem też zdrowe strączki i orzechy. Słucham Męskiego Grania, co czwartek sprzątam cały dom, odrabiam z młodą polski, jeżdżę autem i pracuję! To NIE MOŻE być prawda. To nie może dotyczyć MNIE!
72 godziny później: punkcja lędźwiowa, ocean kolejnych badań.
Poniedziałek, 17. października 2022.
Diagnoza: stwardnienie rozsiane, postać rzutowo – remisyjna.
Mówią: Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? Opowiedz mu o swoich planach.
Mam przekonanie graniczące z pewnością, że im dokładniej i ciaśniej tkamy sobie to nasze życie kolorowymi niteczkami relacji, pracy, uciech i sukcesów, tym bardziej bolesne staje się to, że rzeczywistość nie uznaje naszych planów, ani kalendarzy.
Ale może nie wszystko, co rozpada się na milion części, znika na zawsze. Może niektóre kawałki po prostu zmieniają kształt. Może życie nie rozlatuje się bez powodu. Może czasem trzeba je rozbroić, żeby zobaczyć, co tak naprawdę grało w środku.
Marzę o tym, by kiedyś spojrzeć wstecz i powiedzieć: to nie był koniec melodii, a jedynie zmiana tonacji. Początek nowego utworu — nowego, ale wciąż mojego.
Ten wpis otwiera cykl „Wpis gościnny” – przestrzeń dla kobiet, które chcą dzielić się tym, co prawdziwe: emocjami, doświadczeniem i refleksją. Dla tych, które — pomimo choroby, życiowych zmian, macierzyństwa czy wypalenia — poszukują nie tylko medycyny, rozwiązań czy odpowiedzi, lecz także sensu, wspólnoty i języka, którym można opisać to, co trudne — i to, co piękne.
Na portalu dla kobiet GentleWoman.eu wierzymy, że każda kobieta ma w sobie opowieść wartą usłyszenia. Jeśli chcesz się nią podzielić – odezwij się do naszej redakcji [email protected], w tytule maila dopisz „Wpis gościnny”.

Autorka „G35: trzy znaki, które rozsypały cały kalendarz” Justyna Rodziewicz – mama, nauczycielka, kobieta, która doświadczyła życiowego zwrotu po diagnozie stwardnienia rozsianego. W swoim poruszającym eseju dzieli się nie tylko emocjami pierwszych dni po usłyszeniu diagnozy, lecz także wewnętrzną siłą, jaką czerpie z relacji, codzienności i pisania. Jej głos to opowieść o kruchości, która potrafi stać się źródłem nowej mocy.
Znajdź więcej inspirujących historii na www.gentlewoman.eu – kobiecy portal o zdrowiu, relacjach, emocjach i świadomym życiu.